wtorek, 21 kwietnia 2020

No mówcie coś - czyli o wiedzy w czasach niewiedzy

 Czy sezon wystartuje? Co z ligą? Ekstra? Pierwsza? Druga? A Grand Prix? A ja mam bilety do Warszawy, co robić?

 Nie odpowiemy na pytania zawarte powyżej. Postaramy się wyjaśnić i podyskutować o tym co się dzieje, a może co powinno się dziać, a się nie dzieje.

 COVID-19 czyli ostra choroba zakaźna układu oddechowego wywołana zakażeniem wirusem SARS-CoV-2. To ten wirus wyłączył prąd na całym świecie, gasząc przy okazji światło w świecie sportu w tym w tak uwielbianym przez nas speedway’u.

 Rozmawiałem na temat żużla w czasach koronawirusa z naszym ekspertem Kamilem Cieślarem i razem dochodzimy do kilku podstawowych wniosków, ale najpierw mój mały manifest.
 Portale sportowe w tym te czysto żużlowe przekrzykują się co do startu rozgrywek, formuły rozegrania tych rozgrywek czy Grand Prix, sponsorów, pieniędzy, telewizji, innych zawodów czy pay-per-view. Przecież nic tak naprawdę nie wiemy, typowa dziennikarska fikcja literacka. Napiszmy coś, żeby siać ferment. Ludzie! Każdemu zależy na tym, żeby sezon ruszył, żeby wszystko wyglądało jak przedtem, przed wirusem. Gdzie prawda w tych artykułach? Próżno jej tam szukać.
 Czy żużlowcy wiedzą na czym stoją? Czy kibice wiedzą kiedy będą mogli pojawić się na stadionie? NIE!!! To, że jeszcze nie wiemy bo sprawa cały czas postępuje to jeszcze można zrozumieć, ale to, że jednego dnia czytamy: “Żużel wróci z kibicami” a następnego dnia “Speedway tylko w TV” jest niedorzeczne. Dziennikarsko słabe.

 Z Kamilem Cieślarem stwierdziliśmy, że jeśli sezon ruszy to powinien być rozegrany w całości lub okrojony do fazy zasadniczej, ale sprawiedliwy z awansami. Nie dziwią ani mnie ani Kamila głosy dochodzące z Torunia o niechęci do jazdy w zamkniętej lidze bez awansów. Sytuacja w jakiej się znaleźliśmy nie zdarza się często, tak naprawdę zdarzyła się pierwszy raz i zamieszała. Ale to nie sytuacja, żeby namieszać w rozgrywkach ligowych tak bardzo, aby pozbawić kogoś awansu, awansu, który został wywalczony na torze, który dawałby promocję do wyższej ligi w kilkudziesięciu poprzednich sezonach. Przecież to pierwsze miejsce to zasługa tak wielu ludzi, że nie sposób ich tutaj wszystkich wymienić. Sukces miałby przerodzić się w porażkę? Mówimy stanowczo nie.

 Nie chcemy też kolejnych zielonych stolików, tych w polskiej centrali żużlowej i tak już było chyba za dużo. Jeśli coś nie zostanie wywalczone na torze to tego nie ma. Żużel opiera się na tym co dzieje się podczas czterech okrążeń każdego biegu. Polega na rywalizacji, zdrowej i czystej. Dlatego nie chcemy, aby czyjeś brudne ręce grzebały w tej dyscyplinie nie będąc na torze, a siedząc przy stoliku i dyskutując. Dyskusja jest potrzebna, ale nie na takie tematy. Stół owszem, ale okrągły. Każdy ma taki sam głos, ale przy tym stole muszą usiąść ludzie, a nie marionetki. Prezesi wszystkich klubów oraz osoby, które usiądą przy stole ze zdezynfekowanymi rękami. Nie wybieramy zawodników do GP Challenge czy SEC Challenge z magicznej kuli, nie losujemy ich z kapelusza, albo robimy wewnętrzne eliminacje albo nie wystawiamy nikogo.

 Czy wirus będzie początkiem końca żużla? Według Kamila Cieślara nie, ale możemy spodziewać się tąpnięcia na rynku sponsorskim. Przecież jeśli zawodnik nie otrzyma pieniędzy z klubu to nie może opłacić swoich mechaników. Jak zawodnik ma wywiązać się z umowy sponsorskiej skoro nie startuje, nie widać jego kewlaru, czapeczki, bidonu, puszki z energetykiem. Tutaj trzeba wierzyć w obopólną chęć rozwiązania sytuacji. Jedna strona i druga strona chce tej współpracy. Ani zawodnika, ani sponsora nie stać na stratę drugiej strony. Wracając do mechaników to zawsze można się dogadać  - mówi Kamil Cieślar i stawia sprawę jasno. Zawodnik, który nie otrzyma pieniędzy nie ma z czego zapłacić mechanikowi, przed chwilą zakupił sprzęt na nowy sezon, w portfelu nic nie zostało to jak ma zapełnić portfel nie występując na torze. Gdy tylko ruszy sezon miejsce dla mechaników będzie, ale w tym momencie nie ma i  żeby zarobić na rodziny muszą iść do innej pracy w fabrykach czy innych miejscach gdzie jest taka potrzeba. Nie mają innego wyboru. Czy wrócą? Jasne, że wrócą bo u boku żużlowca zarobią większe pieniądze. Czy będą masowe zwolnienia? Nie sądzę - odpowiada Kamil Cieślar. Myślę, że w większości pracodawcy i pracownicy znajdą w tej sytuacji konsensus.

 Tunerzy - osoby napędzające ten sport, mające warsztaty wyceniane w milionach. Czy w związku z koronawirusem mogą zacząć bać się o swój biznes? Nie wierzę, że nie mają pieniędzy odłożonych w skarpecie, przecież przedsezonowe zakupy w części już zostały opłacone. W kwestii tunerów byłbym spokojny. Takie jest zdanie Kamila i my się z nim całkowicie zgadzamy.

 Czyżby Bartosz Zmarzlik był Mistrzem Świata przez dwa lata nie broniąc tytułu? Takie głupoty też można wyczytać w Internecie. Grand Prix się odbędzie. To jest niemożliwe, żeby takie zawody zostały odwołane. Grand Prix Polski w Warszawie zostało przełożone na 8 sierpnia. Czy na pewno wtedy zacznie się cykl? Jeśli epidemia będzie spowalniać, a Telewizja przeznaczy odpowiednie środki finansowe, jest szansa na kilka imprez GP w tym roku, bez kibiców oczywiście. Zależy to głównie od Telewizji - mówi Rafael Wojciechowski menadżer Car Gwarant Start Gniezno. Żużla z kibicami na stadionie raczej nie będzie w tym roku. Nie widzę na razie szansy na rozegranie ligi bez kibiców lub z ograniczeniem ich liczby, ale jest to w tej chwili jak wróżenie z fusów, więcej na ten temat będzie można powiedzieć za kilka tygodni - dodaje.

 Telewizja. Nikt chyba o zdrowych zmysłach mając wykupiony pakiet, w którym będzie oglądał speedway, nie będzie płacić za pay-per-view, które powinien mieć za darmo. Dla mnie temat jest zamknięty, chyba, że Canal + czy inna telewizja w tym kablówki będą pobierały niższą opłatę, ale nie może to być krzywdzące dla abonenta.

 I wreszcie! Jeśli sezon ma ruszyć to kiedy? Bo w tej chwili to dziennikarze wyznaczają start sezonu. Przekrzykują się co do daty i zawodów, od których rozpoczniemy. Gdzie jest w tej sytuacji centrala żużlowa? Gdzie GKSŻ? Gdzie PZMot? Co powie na to wszystko Speedway Ekstraliga? Cisza… Tego nam najbardziej brakuje. Słów z góry. Kto ma podjąć decyzję? Redaktor z tego czy tamtego portalu? Chcemy jasno powiedzieć, że termin powinien już zostać ustalony. Do końca maja, czerwca, lipca, nie jedziemy. Zarówno zawodnicy jak i kibice czekają na jasny komunikat. Tutaj chodzi o wiarygodność. Podanie terminu, do którego na pewno nie wyjedziemy jest niezbędne. Przez szacunek do kibiców i zawodników, ale także prezesów i menadżerów. Kluby nie wiedzą na czym stoją. A kluby możemy podzielić na bogatsze i biedniejsze. Nie zapominajcie o tym tam na górze.

 Nikomu kto interesuje się żużlem nie muszę chyba przypominać, a mimo wszystko to zrobię. Jesteśmy jedną wielką rodziną. To my wszyscy musimy walczyć o żużel takim jakim chcielibyśmy go oglądać. Więc weźmy się w garść. Więcej rozmów i rzetelnych informacji. Bez gdybania i wymyślania tytułów dla clickbaitów. Żużel zależy od nas i w tych trudnych dla naszej dyscypliny czasach nie możemy się od niego odwrócić.


niedziela, 19 kwietnia 2020

GRAND PRIX - Jeźdźcy sprzed lat (5)

  Piąta część “GRAND PRIX - Jeźdźcy sprzed lat” to czas na pierwszego Polaka w tym cyklu. Daliśmy Wam - naszym obserwatorom na Instagramie -  podczas głosowania w Instastory wybrać spośród 8 kandydatów - Polaków tego jednego, którego osiągnięcia w Grand Prix chcieliście sobie przypomnieć, chcieliście abyśmy opisali karierę tego zawodnika w cyklu o Indywidualne Mistrzostwo Świata.


Sławomir Drabik to niewątpliwie jeden z bardziej rozpoznawalnych polskich zawodników w latach dziewięćdziesiątych. Wychowanek częstochowskiego Włókniarza to dwukrotny Indywidualny Mistrz Polski, zdobywca Złotego Kasku, ale myśląc Drabik przypominają się nie tylko sukcesy popularnego Slammera, ale także jego niesamowite wywiady. To zawodnik lubiany już za sam sposób bycia.

 Drabik swoją przygodę z Indywidualnymi Mistrzostwami Świata rozpoczął w roku 1992 we Wrocławiu. Tam jako zawodnik z dziką kartą przyznaną przez organizatorów zgromadził 6 punktów i został sklasyfikowany na dziewiątym miejscu. Warto przypomnieć, że był jedynym reprezentantem Polski w tym Finale Światowym. Finał Mistrzostwa Świata był wtedy turniejem jednodiowym. Mistrzem Świata został Gary Havelock.

  Kolejną i zarazem ostatnią przygodą Sławomira Drabika z zawodami o najważniejszy indywidualny laur na świecie to cykl Grand Prix 1997. Slammer dostał się do cyklu poprzez udział w Finale Kontynentalnym, w którym zajął drugie miejsce. W cyklu reprezentował Polskę razem z Tomaszem Gollobem oraz Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów z roku 1996 Piotrem Protasiewiczem. Drabik w klasyfikacji generalnej zajął 11 miejsce zdobywając w 6 rundach 38 punktów. Wydaje się, że mogło być lepiej, ale lepsze turnieje przeplatał gorszymi. Zaliczył świetny początek. W Pradze Drabik zajął 4 miejsce, najwyższe w karierze. Zawody wygrał Greg Hancock. Później było już niestety gorzej. Przebłysk formy nastąpił jeszcze w Polsce gdzie na torze we Wrocławiu wystąpił w finale B i z 11 punktami zajął 8 miejsce. W sześciu turniejach Drabik raz wystąpił w finale A, raz w finale B, raz w finale C (Landshut) i aż trzykrotnie w finale D (Linköping, Bradford, Vojens). 

Sławomir Drabik w sezonie Grand Prix 1997
1. Starty: 6
- GP Czech - Praga - 4 miejsce - (3,3,2,1,2) + 4 miejsce w finale A - 16 pkt
- GP Szwecji - Linköping - 15 miejsce - (2,0,0,0,1) + 3 miejsce w finale D - 2 pkt
- GP Niemiec - Landshut - 12 miejsce - (0,3,2,0,1) + 4 miejsce w finale C
- 6 pkt
- GP Wielkiej Brytanii - Bradford - 15 miejsce - (1,0,1,0,0) + 3 miejsce
w finale D - 2 pkt
- GP Polski - Wrocław - 8 miejsce - (3,2,1,2,2) + 4 miejsce w finale B - 11 pkt
- GP Danii - Vojens - 16 miejsce - (1,0,0,0,0) + 4 miejsce w finale D - 1 pkt

2. Punkty: 38
3. Finalista: 1
4. GP Czech - Praga - 4 miejsce

Sławomir Drabik nie wystąpił już w swojej karierze w Grand Prix chociaż była na to szansa w roku 2004 we Wrocławiu. Z szóstki kandydatów działacze wybrali wstępnie Krzysztofa Kasprzaka
i Rafała Kurmańskiego, ostatecznie w GP we Wrocławiu wystąpili Grzegorz Walasek i Wiesław Jaguś pomimo bardzo dobrej formy Sławomira Drabika.

piątek, 17 kwietnia 2020

Przed sezonem! - Unia Tarnów

Unia Tarnów - zespół, który w 2017 roku awansował do Ekstraligi i po roku jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej wrócił do Pierwszej Ligi. Zeszły sezon można zaliczyć do udanych. Awans do fazy play-off to bardzo dobry wynik patrząc na to jak zmienił się skład Unii po spadku. Wynik tarnowskim jaskółkom w sezonie 2019 ciągnęli Peter Ljung i Wiktor Kułakow. Dziś w klubie już nie ma tego drugiego, a działacze nie zdołali załatać dziury. Na papierze wydaje się, że Unia nie ma co liczyć na wynik sprzed roku. Play - off jest poza zasięgiem, a to, że tarnowianie zakończą sezon tuż pod pierwszą czwórką jest wątpliwe. Drużyna Unii nie licząc Ljunga nie ma silnych ogniw. Z optymizmem można spojrzeć na formację juniorską. Mateusz Cierniak kuszony przez działaczy Betard Sparty Wrocław zdecydował się zostać na sezon 2020 w Tarnowie i działacze Unii odetchnęli z ulgą bo Mateusza stać na miano jednego z lepszych juniorów na zapleczu Ekstraligi. Gdyby ktoś z dwójki Dawid Rempała - Przemysław Konieczny wyskoczył z formą to inne drużyny mogłyby zacząć zazdrościć Unii juniorów.



Stadion Miejski w Tarnowie
Pojemność: 14790 miejsc
Długość toru: 392 metry
Menadżer: Tomasz Proszowski
Gwiazda drużyny: Peter Ljung







Przewidywany skład:

  1. Peter Ljung
  2. Ernest Koza
  3. Kim Nilsson
  4. Daniel Kaczmarek
  5. Artur Mroczka
  6. Mateusz Cierniak
  7. Przemysław Konieczny
  8. Michał Gruchalski


Pozostali zawodnicy:

Juniorzy:

  • Dawid Rempała
  • Mateusz Gzyl 


Plusy:

  • Zdecydowany lider w postaci Petera Ljunga. Szwed w zeszłym roku wykręcił w Pierwszej Lidze trzecią średnią (2,339) ustępując jedynie koledze z Unii Wiktorowi Kułakowowi i Kacprowi Worynie
  • Mateusz Cierniak będzie liderem formacji młodzieżowej,a stać go na naprawdę solidne zdobycze punktowe
  • Michał Gruchalski - drugi rok z rzędu Unia sprowadza zawodnika, który rozpoczyna przygodę z dorosłym speedway’em, po Danielu Kaczmarku, który w kilku spotkaniach pokazał, że przejście w wiek seniora nie musi być trudne (średnia 1,53) do Tarnowa sprowadzono Michała Gruchalskiego, który w Ekstralidze kilkukrotnie pokazał, że drzemie w nim potencjał, zdecydowanie najlepszy polski rezerwowy w eWinner Pierwszej Lidze i inwestycja na przyszłość
  • Liczba Polaków - 3 w pierwszym składzie, 1 na rezerwie - przy jakiejkolwiek kontuzji nie będzie problemu, który dotknął tarnowian w zeszłym roku po kontuzji Artura Mroczki w ostatniej chwili zakontraktowano Ernesta Kozę


Minusy:

  • W sezonie 2019 było czwarte miejsce oparte na parze Kułakow-Ljung. Najskuteczniejszego zawodnika w Tarnowie już nie ma i nie widać nikogo, kto mógłby go zastąpić zatem w Tarnowie nie ma co liczyć na awans do play-off, trzeba walczyć o spokojne utrzymanie
  • Kim Nilsson za Wiktora Kułakowa to zamiana siekierki na kijek w wykonaniu tarnowian, Szwed ani w Gnieźnie, ani w Gdańsku nie pokazał niczego wielkiego, nie jest to materiał na lidera
  • Infrastruktura w Tarnowie straszy, a pieniędzy z miasta coraz mniej, jeśli miasto nie spojrzy na Unię przychylnym okiem Jaskółki mogą mieć po sezonie problemy z otrzymaniem licencji


TYP 24ONSPEEDWAY - 6-7 MIEJSCE

Opinia ekspertów 24onspeedway:

Sindy Weber:
Trudno powiedzieć coś o zespole Unii. Dla mnie nie jest to drużyna, która awansuje do play - off. Mogą w kilku meczach zaskoczyć, ale to wszystko. Zastanawia mnie postawa Michała Gruchalskiego w pierwszym sezonie jako senior. W Ekstralidze potrafił wygrywać z seniorami więc liczę, że to będzie dobry rok w jego wykonaniu. Liderem juniorów będzie Mateusz Cierniak, ale niewiadomą jest, kto będzie jeździł z nim w parze. Sezon pokaże na co stać tarnowian.



Kamil Cieślar:
To nie będzie taki cudowny sezon jak ten poprzedni w Jaskółczym Gnieździe. Po odejściu Wiktora Kułakowa to na barkach Petera Ljunga będzie ciążyć presja ciągnięcia wyniku. Jestem ciekawy postawy Michała Gruchalskiego ponieważ to będzie jego pierwszy rok w gronie seniorów. Michał pokazał, że potrafi jechać w Ekstralidze, ale przejście w wiek seniora jest zawsze bardzo trudnym doświadczeniem. Unia powinna spokojnie się utrzymać, ale o górnej części tabeli może zapomnieć.





TOMASZ PROSZOWSKI - MENADŻER


PETER LJUNG

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Głos mają juniorzy (7) - wywiad z Jakubem Osyczką zawodnikiem OK Bedmet Kolejarza Opole

Jakub Osyczka to urodzony 20 września 2000 roku zawodnik Falubazu Zielona Góra, który w sezonie 2020 będzie reprezentował drugoligowy zespół z Opola. Jakub niewątpliwie będzie należał do czołowych juniorów na najniższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. O przyszłym sezonie i nie tylko z Kubą w siódmej części "Głos mają juniorzy"...


24onspeedway: W jaki sposób rozpoczęła się Twoja przygoda z żużlem?

Jakub Osyczka: Wszystko zaczęło się gdy miałem 13 lat. Zacząłem od motocrossu, następnie trener Andrzej Huszcza chciał, żebym spróbował na motocyklu 500cc. Później współpraca z trenerem Grzegorzem Kłopotem i zdanie licencji w 2016 roku w Rybniku wspólnie z Mateuszem Tonderem.

24onspeedway: Jak wspominasz swoje pierwsze treningi na motocyklu?

Jakub Osyczka: Bardzo dobrze. Na początku zastanawiałem się jak oni to robią, że jadą ślizgiem. Z każdym treningiem jednak było coraz lepiej, wiedziałem czego chce i chciałem to zrealizować. Byłem bardzo zmotywowany, żeby być jeszcze lepszym w tym co robię, chociaż po trzecim treningu wylądowałem w szpitalu (śmiech).

24onspeedway: Co możesz powiedzieć o sezonie 2019? Zrealizowałeś  postawione przed sezonem cele? Czy jesteś zadowolony ze swojej postawy?

Jakub Osyczka: Ogólnie sezon uważam za bardzo udany. Dzięki zawodom młodzieżowym było dużo jazdy. Brakowało tej jazdy pod koniec kiedy wszystkie “młodzieżówki” się pokończyły. Mam nadzieję, że w tym sezonie będzie mi dane pokazać pełnię swoich możliwości.

24onspeedway: W jaki sposób przygotowujesz się do sezonu 2020?

Jakub Osyczka: Zdążyliśmy z drużyną odbyć trening w Opolu, a więc pierwszą jazdę na motocyklu żużlowym w tym roku mam już za sobą. Oprócz tego jazda na motocrossie i pitbike’u. Przez klub mieliśmy zorganizowane ogólnorozwojowe treningi sześć razy w tygodniu. A teraz promuje hashtag #trenujzkuba aby inni mogli trenować w domach ze względu na zagrożenie koronawirusem.

24onspeedway: Jakie cele postawiłeś przed sobą na sezon 2020?

Jakub Osyczka: Przede wszystkim regularna jazda. Jeśli będę miał możliwość regularnie startować to będę nabierał niezbędnego doświadczenia. 

24onspeedway:  Jakim sprzętem będziesz dysponował w tym sezonie?

Jakub Osyczka: Silniki przygotowują dla mnie Jarosław Krawczyk i Krzysztof Jabłoński. Będę dysponował czterema silnikami i dwoma podwoziami na sezon 2020.

24onspeedway: Zostałeś w Falubazie na sezon 2020, ale zostałeś wypożyczony do Kolejarza Opole. Czy uważasz ten ruch za dobry dla dalszego rozwoju swojej kariery?

Jakub Osyczka: Myślę, że to był najrozsądniejszy wybór. Reszta okaże się po sezonie, ale zrobiłem to co było według mnie w tej chwili dla mnie najlepsze.

24onspeedway: W Falubazie byłbyś jednym z czterech kandydatów do składu meczowego, w Opolu będziesz zdecydowanie młodzieżowym liderem, z marszu wchodzisz do pierwszego składu i zakontraktowanie Ciebie to też wielka nadzieja dla Opolan na lepsze wyniki zawodników do lat 21.

Jakub Osyczka: Będę starał się dać z siebie jak najwięcej.

24onspeedway: Byłeś już wypożyczany do klubów z Gniezna i Poznania. Wszyscy pamiętamy Twój pierwszy bieg w barwach Startu i niestety od razu kontuzja, ale może jest coś co wyniosłeś z tych krótkich epizodów? Może coś pozytywnego zapamiętałeś?

Jakub Osyczka: Tak naprawdę poznawałem cały czas speedway. Z czym to się je, jak to wszystko wygląda od strony ligowej. Na pewno dużo wniosków wyciągnąłem z tych wypożyczeń. Dużo się nauczyłem, ale nie wiem czy postąpiłbym tak samo stając jeszcze raz przed takimi decyzjami. Na pewno musiałbym dużo zmienić, żeby lepiej podejść do tego.

24onspeedway: Z którym trenerem najlepiej Ci się współpracowało i dlaczego?

Jakub Osyczka: Nie mam jednego, którego miałbym wyróżnić. Z każdym, z którym współpracowałem było bardzo dobrze, od każdego mogłem zasięgnąć wiedzy, czegoś nowego się nauczyć, czegoś się dowiedzieć. Wszyscy byli bardzo pomocni.

24onspeedway: Wypożyczenie do Opola to zarówno dla Ciebie jak i dla Falubazu przetarcie przed sezonem 2021. Ty nabierasz doświadczenia na torach drugoligowych, a włodarze i trenerzy z Zielonej Góry bacznie obserwują Cię w kontekście kolejnego sezonu. Wiek juniora kończą Krakowiak, Tonder i Pawliczak. Czy czujesz presję związaną z tym, że Falubaz przygotowuje Cię do roli lidera formacji młodzieżowej w przyszłym roku?

Jakub Osyczka: Gdy to mówisz to czuje dreszcze (śmiech).  Mam z tyłu głowy, że Norbert, Damian i Mateusz kończą wiek juniora, ale ja tak czy tak będę robił wszystko, żeby być najlepszym. Chcę wejść na jak najwyższy poziom sportowy.

24onspeedway: Czy jest ktoś na kim się wzorujesz, kogo podpatrujesz w parku maszyn, na treningach, ktoś kto motywuje Cię do dalszej ciężkiej pracy?

Jakub Osyczka: Jest wiele takich osób, ale wiadomo, że na pierwszym miejscu jest rodzina, która pomaga jak może, która motywuje do jeszcze większego wysiłku. Jest mechanik klubowy Falubazu Mrówa, który pomaga mi  przy moich motocyklach abym był jeszcze szybszy. Są starsi zawodnicy, których mogę podpatrywać, od których mogę się uczyć. Nigdy pomocy nie odmówili mi Grzegorz Zengota, Piotr Protasiewicz czy Patryk Dudek. Wiem, że mogę na te osoby liczyć.





W naszym wywiadzie nie może zabraknąć krótkich pytań i krótkich odpowiedzi:


1. Sportowy idol.
Ayrton Senna.

2. Ulubiony tor.
Poznań.

3. Twardo czy przyczepnie?
Obojętnie. Do toru trzeba podejść indywidualnie. Pojadę na takim jaki jest.

4. Największa legenda Falubazu dla Ciebie to...?
Andrzej Huszcza, Andrzej Jarząbek

5. SGP czy SEC?
SGP.

6. Wrodzony talent czy ciężka praca?
Połączenie. Trzeba mieć i trochę talentu, ale należy pamiętać, że do talentu należy dołożyć dużo ciężkiej pracy.

7. Mój wymarzony zawodnik doparowy?
Piotr Protasiewicz, Grzegorz Zengota. Moim marzeniem było też stanąć pod taśmą w jednej drużynie z Darcy Wardem, niestety po kontuzji Darcy nie wrócił do jazdy na żużlu.

8. Red Bull czy Monster? 

Red Bull.


Dziękujemy bardzo Jakubowi za udzielenie wywiadu. Ze swojej strony życzymy samych trójek, wielu indywidualnych sukcesów oraz zrealizowania założonych celów. 

czwartek, 9 kwietnia 2020

Głos mają juniorzy! (6) - rozmowa z Mateuszem Paniczem młodzieżowcem Betard Sparty Wrocław

Kolejnym bohaterem wywiadów "Głos mają juniorzy" jest Mateusz Panicz - zawodnik Betard Sparty Wrocław. Mateusz urodził się 5 maja 2004 roku. W roku 2019 ścigał się zarówno na motocyklach o pojemności 250cc jak i 500cc. Licencję żużlową zdał 30 maja 2019 roku i już zdążył pokazać, że drzemie w nim spory potencjał...


fot. Roman Biliński

24onspeedway: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z jazdą na motocyklu żużlowym?

Mateusz Panicz: Zaczęło się od Młodej Sparty i pitbike'ów, stamtąd trener Rafał Dobrucki zabrał mnie na żużel.

24onspeedway: Ile miałeś lat kiedy pierwszy raz pojawiłeś się na stadionie i kto na ten stadion Cię zabrał?

Mateusz Panicz: Na pewno byłem taki mały, że nie pamiętam kiedy to było, ale na stadion zabrali mnie rodzice.

24onspeedway: Jak oceniasz sezon 2019 w swoim wykonaniu?

Mateusz Panicz: Myślę, że było dobrze, ale mogło też być lepiej

24onspeedway: Czy zrealizowałeś wszystkie cele postawione przed sezonem 2019?

Mateusz Panicz: Cel zrealizowany nawet potrójnie, chociaż gdyby nie było głupich błędów to mogło by być tego więcej, ale był to tak naprawdę pierwszy rok, w którym się ścigałem więc jestem zadowolony.

24onspeedway: W jaki sposób przygotowujesz się do sezonu 2020?

Mateusz Panicz: Oczywiście całą zimę przygotowywałem się z drużyną. Teraz przez sytuację na całym świecie ćwiczę jak najwięcej w domu.

24onspeedway: Jak będzie wyglądało Twoje zaplecze sprzętowe w tym sezonie? Z jakim tunerem współpracujesz?

Mateusz Panicz: Mam dwie klubowe ramy i dwa silniki. Tuner niech pozostanie naszą słodką tajemnicą.

24onspeedway: Kto znajduje się w Twoim teamie? Kto pomaga przy sprzęcie w parku maszyn?

Mateusz Panicz: Team to tak naprawdę rodzice. W parku maszyn pomaga mi tata i mechanik klubowy lecz pomiędzy zawodami czy treningami wolę w miarę możliwości sam przygotowywać motocykle. 

24onspeedway: Jakie indywidualne cele stawiasz przed sobą w sezonie 2020?

Mateusz Panicz: Jak widać, na tą chwilę nie wiadomo co będzie z sezonem. Na pewno chciałbym jak najwięcej jazdy. 

24onspeedway: Kto jest Twoim sportowym idolem i dlaczego?

Mateusz Panicz: Tomasz Jędrzejak za sylwetkę na motorze i Maciej Janowski za myślenie na torze. 

24onspeedway: Co uważasz za swój największy zeszłoroczny sukces? Czy większym sukcesem było zwycięstwo w III rundzie Pucharu Ekstraligi czy awans do finału Indywidualnego Pucharu Europy?

Mateusz Panicz: Moim zdaniem dostanie się do finału Mistrzostw Europy w pierwszym sezonie ścigania to bardzo duży sukces i nie udałoby się to bez Pana Roberta Ruszkiewicza, który pojechał ze mną jako mechanik ale również bardzo dobrze ustawił mnie psychicznie za co jeszcze raz bardzo dziękuję. Również pierwsza wygrana w Pucharze Ekstraligi w Częstochowie była fajnym przeżyciem i dziękuję Panu Marianowi Bębasowi oraz tacie, którzy byli ze mną jako mechanicy. Myślę, że każde zwycięstwo czy właśnie dostanie się do zawodów bardzo cieszy i jest to sukces.

24onspeedway: Czy po dobrych występach w zawodach zgłosili się do Ciebie sponsorzy? Czy możesz liczyć na pomoc wielu sponsorów?

Mateusz Panicz: Jeszcze nie było takiej sytuacji ale oczywiście jestem otwarty na wszelkie propozycje 😃. 

24onspeedway: Czy jest ktoś komu chciałbyś w sposób szczególny podziękować za pomoc w dotychczasowej karierze?


Mateusz Panicz: Na pewno klubowi Betard Sparta Wrocław, bez którego nie miałbym możliwości jazdy, rodzicom, trenerom oraz wszystkim osobom, które pomogły oraz pomagają mi się rozwijać. Dziękuję również Maćkowi Janowskiemu oraz całemu jego teamowi.

Oczywiście w naszym wywiadzie nie zabraknie także szybkich pytań i szybkich odpowiedzi.
Krótkie pytanie - krótka odpowiedź z Mateuszem Paniczem!

1. Ulubiony tor?
Częstochowa/Wrocław.

2. Twardo czy przyczepnie?
Przyczepnie.

3. Wymarzony zawodnik z którym pojechał byś w parze?
ŚP. Tomaszem Jędrzejakiem.

4. SGP czy SEC?
SGP.

5. Nowy Olimpijski czy Stary Olimpijski?
Nowy Olimpijski.

6. Największa legenda Sparty?
Tommy Knudsen, Tomasz Jędrzejak.

7. Tuner, z którym chciałbyś współpracować.
Taki, co najlepiej silniki zrobi 😁

8. Monster czy Red Bull?
To i to.

9. “Trzymam się krawężnika” czy “Orbituję po zewnętrznej”?
Orbituję po zewnętrznej.

Dziękujemy Mateuszowi za udzielenie wywiadu dla naszego cały czas rozwijającego się bloga. Ze swojej strony życzymy wielu sukcesów, wytrwałości w dążeniu do celu i stawania się co raz lepszym sportowcem. Spełnienia marzeń Mateusz! Dzięki!

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

GRAND PRIX - Jeźdźcy sprzed lat (4)

W cyklu “GRAND PRIX - Jeźdźcy sprzed lat” spotykamy się po raz czwarty. Na tablicy mieliśmy już trzech zawodników. Carl Stonehewer, Martin Dugard i Bohumil Brhel to bohaterowie, których wybraliśmy do naszego cyklu na początek. Tym razem daliśmy Wam - naszym obserwującym na Instagramie możliwość wyboru zawodnika, którego karierę w Grand Prix opiszemy. Wybór padł na Brytyjczyka, którego wszyscy doskonale znamy, doskonale pamiętamy, ale ubolewamy nad tym, że nie ma go już wśród nas.

Lee Richardson urodził się 25 kwietnia 1979 roku w Hastings. Brytyjczyk 20 lat później, a dokładniej 8 sierpnia 1999 roku zdobył swój największy indywidualny tytuł w karierze zostając Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów. Pierwszy raz popularny Rico pojawił się w cyklu Grand Prix w roku 2000 startując z dziką kartą w Grand Prix Wielkiej Brytanii w Coventry w zawodach, w których wygrał również startujący z dziką kartą Martin Dugard. Lee wygrał w tych zawodach pierwszy bieg, przyjeżdżając na końcu stawki w dwóch kolejnych i zakończył zawody na 20 miejscu (3 punkty). Richardson wrócił do GP w sezonie 2002 i spisał się o niebo lepiej niż w debiucie. W zawodach, które odbyły się 8 czerwca 2002 roku w Cardiff reprezentant Wielkiej Brytanii zajął szóste miejsce zdobywając 13 punktów. W turnieju tym Lee startował z dziką kartą przyznaną przez organizatorów. W tym samym roku również z dziką kartą wystąpił w Grand Prix Europy w Chorzowie zajmując 18 miejsce z czterema punktami na koncie. Jako stały uczestnik Lee Richardson zadebiutował w cyklu w roku 2003, po wygraniu Grand Prix Challenge w roku 2002 w Pile, i jeździł w nim nieprzerwanie przez 4 sezony. W pierwszym roku jazdy z najlepszymi Lee Richardson zajął 16 miejsce występując w 7 z 9 rund. Z powodu kontuzji nie wziął udziału w zawodach w Kopenhadze i Krsko. Najlepsze miejsce zajął w Grand Prix Polski w Bydgoszczy gdzie zakończył zawody na ósmej pozycji inkasując 11 punktów do klasyfikacji generalnej. To jedyny awans do półfinału Rico w pierwszym sezonie w cyklu.

SEZON 2003; MIEJSCE - 17, PUNKTÓW - 45
Lp.
Turniej
Miejsce
Punkty
Biegi
1
Grand Prix Europy (Chorzów)
12
7
(2,0,2)(1,3,0)
2
Grand Prix Szwecji (Avesta)
23
1
(0,0)
3
Grand Prix Wielkiej Brytanii (Cardiff)
17
4
(1,3,1)
4
Grand Prix Danii (Kopenhaga)
Kontuzjowany (zastępstwo Robert Dados)
5
Grand Prix Słowenii (Krsko)
Kontuzjowany (zastępstwo Sandor Tihanyi)
6
Grand Prix Skandynawii (Göteborg)
10
8
(2,0,3)(2,0,1)
7
Grand Prix Czech (Praga)
12
7
(1,2,2)(0,2,0)
8
Grand Prix Polski (Bydgoszcz)
8
11
(2,3)(2,3)+0
9
Grand Prix Norwegii (Hamar)
12
7
(2)(2,0,0)

Rok 2004 przyniósł sympatycznemu Brytyjczykowi pierwsze w karierze podium w Speedway Grand Prix. Na Millenium Stadium w Cardiff Lee musiał uznać wyższość tylko Grega Hancocka i Leigh Adamsa. Trzecie miejsce we własnej ojczyźnie smakowało cudownie. Po sukcesie w Walii Richardson spuścił nieco z tonu i do końca sezonu 2004 nie awansował już ani do finału ani do półfinału. Sezon zaczął się jednak bardzo dobrze. Przed zawodami o Wielką Nagrodę Wielkiej Brytanii Richardson dwa razy awansował do półfinału. Zajął 7 i 8 miejsce (po 11 punktów) w Sztokholmie i w Pradze. W łącznej klasyfikacji sezonu zgromadził 76 punktów i zajął najlepsze w karierze 11 miejsce.

SEZON 2004; MIEJSCE - 11, PUNKTÓW - 76
Lp.
Turniej
Miejsce
Punkty
Biegi
1
Grand Prix Szwecji (Sztokholm)
7
11
(2,0,2)(0,3,3)+0
2
Grand Prix Czech (Praga)
8
11
(0)(2,1,2)+0
3
Grand Prix Europy (Wrocław)
15
5
(2)(1,0)
4
Grand Prix Wielkiej Brytanii (Cardiff)
3
18
(2,3)(2,0,2)+2+1
5
Grand Prix Danii (Kopenhaga)
16
5
(0)(1,0)
6
Grand Prix Skandynawii (Göteborg)
11
7
(1,3,3)(1,3,0)
7
Grand Prix Słowenii (Krsko)
12
7
(3,2)(0,3,0)
8
Grand Prix Polski (Bydgoszcz)
12
7
(3,2)(1,3,0)
9
Grand Prix Norwegii (Hamar)
15
5
(2,2)(1,0)

Sezon 2005 przyniósł przede wszystkim zmianę w systemie rozgrywania cyklu Grand Prix. Z 24 zawodników zmniejszono liczbę do 16. Z dwóch dzikich kart pozostała jedna na turniej. 15 stałych uczestników, a wśród nich Lee Richardson, który do udanych może zaliczyć tylko jeden z 9 turniejów. W przedostatniej rundzie w Bydgoszczy Brytyjczyk zajął drugie miejsce. Grand Prix Polski wygrał wtedy Tomasz Gollob. Pozostałe turnieje Richardson kończył na 10 miejscu lub niżej. W całym sezonie uzbierał 55 punktów i zajął 13 miejsce.

SEZON 2005; MIEJSCE - 13, PUNKTÓW - 55
Lp.
Turniej
Miejsce
Punkty
Biegi
1
Grand Prix Europy (Wrocław)
12
5
(1,1,1,2,0)
2
Grand Prix Szwecji (Eskilstuna)
15
3
(1,0,1,1,0)
3
Grand Prix Słowenii (Krsko)
14
3
(0,2,1,0,0)
4
Grand Prix Wielkiej Brytanii (Cardiff)
13
5
(0,2,2,0,1)
5
Grand Prix Danii (Kopenhaga)
11
6
(3,0,1,2,0)
6
Grand Prix Czech (Praga)
13
4
(0,2,1,1,0)
7
Grand Prix Skandynawii (Malilla)
15
3
(3,0,0,0,0)
8
Grand Prix Polski (Bydgoszcz)
2
20
(0,0,3,2,3)+3+2
9
Grand Prix Włoch(Lonigo)
10
6
(0,1,2,1,2)

W sezonie 2006 Lee Richardson ostatni raz pojawił się w cyklu Grand Prix. Był to zdecydowanie najsłabszy sezon w wykonaniu Brytyjczyka. Do półfinału awansował tylko w Danii. Na stadionie Parken w Kopenhadze z 9 punktami zajął 7 miejsce. Richardson w tym sezonie, aż trzykrotnie zajął ostatnie miejsce w rundzie, a w Daugavpils i Eskilstunie nie zdobył nawet punktu. Ostatni sezon Lee zakończył na 15 miejscu zdobywając w 10 rundach tylko 39 punktów.

SEZON 2006; MIEJSCE - 15, PUNKTÓW - 39
Lp.
Turniej
Miejsce
Punkty
Biegi
1
Grand Prix Słowenii (Krsko)
9
8
(0,3,3,0,2)
2
Grand Prix Europy (Wrocław)
14
4
(1,0,0,0,3)
3
Grand Prix Szwecji (Eskilstuna)
16
0
(0,0,0,0,0)
4
Grand Prix Wielkiej Brytanii (Cardiff)
13
5
(1,2,1,1,d)
5
Grand Prix Danii (Kopenhaga)
7
9
(3,2,0,1,3)+0
6
Grand Prix Włoch (Lonigo)
12
4
(3,0,1,0,0)
7
Grand Prix Skandynawii (Malilla)
12
4
(3,0,w,0,1) 
8
Grand Prix Czech (Praga)
15
3
(2,w,d,1,-)
9
Grand Prix Łotwy (Dyneburg)
16
0
(0,d,d,-,-)
10
Grand Prix Polski (Bydgoszcz)
16
2
(0,0,2,0,0)

Lee Richardson występował w lidze polskiej w klubach z Piły, Grudziądza, Zielonej Góry, Wrocławia, Lublina, Częstochowy i Rzeszowa zdobywając 3 medale DMP, po jednym z każdego kruszcu. Był czterokrotnym wicemistrzem Wielkiej Brytanii Juniorów oraz Indywidualnym Wicemistrzem Wielkiej Brytanii wśród seniorów z roku 2002. Z reprezentacją zdobył srebro oraz brąz Drużynowego Pucharu Świata.


Zmarł przedwcześnie, na torze, robiąc to co kochał. Podczas meczu Sparty Wrocław ze Stalą Rzeszów 13 maja 2012 roku w trzecim biegu uległ ciężkiemu wypadkowi, uderzając w bandę na przeciwległej prostej w miejscu gdzie nie było już dmuchanej bandy. Choć wypadek sam w sobie nie wyglądał na najgroźniejszy spowodował u Brytyjczyka wielonarządowe obrażenia klatki piersiowej. Lee Richardson zmarł w trakcie operacji…


Brytyjczyk został pochowany w Hastings 7 czerwca 2012.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!!! REST IN PEACE RICO!!!